13 maja 2015

Nic nie widzę

A dzień dobry!
Dziś po polsku bo bardzo polski post, ahaha :P
Co tam? Jak tam? Szalejecie?
Ja w zeszły wtorek, czyli nie ten teraz tylko ten wcześniej...no piąty maja, wybrałam się do Warszawy. Jak świetnie było ciężko opisać. Oczywiście wszystko zostało zorganizowane, więc nie martwiłam się o brak rozrywki. 14 godzin spędzonych w stolicy sprawiło, że moje dotąd milutkie miasteczko stało się dużo mniej ciekawe, ahah ;)


Nie mówiąc już o Złotych Tarasach, które narobiły kompleksów mojej galeryjce handlowej.
 Jednakże to nie o nich tym razem.


Najbardziej ekscytującym miejscem jakie odwiedziliśmy stała się wystawa. Dokładnie "Niewidzialna wystawa". Nazwa jest dość tajemnicza i nie mówi dużo. Dzięki niej poznajemy na własnej skórze życie osób niewidomych. Dotykamy go. Słyszymy.
Wyobraźcie sobie kompletną ciemność. Wyciągacie rękę, żeby mieć jakiś punkt odniesienia. Jednak to nie daje żadnego skutku. Potykacie się, aż wtem na Waszej drodze pojawia się ściana. Dotąd zwykłą, nic nieznaczącą, teraz tak ważną, inną.



Pierwszy raz przeżyłam coś takiego. Tak jak mówi ulotka "niezwykła przygoda, która zmieni Twoje życie...w ciągu jednej godziny!". Jest to totalnie szalone, mocno wpływające na psychikę doświadczenie.
Jak znam siebie, pewnie będę je wspominać jeszcze bardzo długo.
Niestety nie mogę Wam za dużo opowiadać bo całość straci urok. No i przecież "nic tam nie widziałam", ahaha ;)


No i jak Wam podoba się taki post? Trochę nie w moim stylu, ale tak mocno pragnęłam opowiedzieć o tej szalonej wystawie, ahah :P

10 maja 2015

Ananaski

Hejsan!
Szwedzki, zaskoczeni co? ;)
Wiem, wiem, od drugiego maja nie było posta, a przecież  powinien się pojawić. Ten tydzień konkretnie mnie zmęczył. Szok, że jeszcze nie pobiłam jakiegoś rekordu niespania. Mimo wszystko każda moja nieobecność tutaj bardzo mnie frustruje. Bo przecież się staram, a nie wychodzi, grr. No dobra, koniec tego marudzenia.
Swoją drogą, to miał być post o stolicy Polski. Chciałam się jakoś porządnie po warszawsku przywitać, więc wpisałam odpowiednie hasła w wyszukiwarkę. Skończyło się na tym, że dowiedziałam się o innym znaczeniu słowa "pajęczyna". Niestety, żadnego charakterystycznego powitania nie znalazłam, ahah. No i okazało się, że nie zrobiłam zdjęcia ślicznej ulotce, a mocno chciałabym ją pokazać. Toteż warszawski post przekładam na inny dzień, ażeby mieć wszystko czego mi do niego potrzeba ;)
A co tam u Was? Czy tylko ja jestem taką ciapą? No i oczywiście- jak matury? :D


Tym razem przedstawiam Wam ananaski. Stworzone pod wpływem impulsu. Podobno przypominają pomarańcze/cytryny w czekoladzie. Mam nadzieję, że jednak coś z ananasa w nich jest ;)





No, a co Wy o nich sądzicie? Ananaski czy nie? :P


Tym razem oddaję Was pod opiekę Meghan Trainor:


2 maja 2015

Czekoladowe

Haileo!
A tym razem irlandzki :D
Wybaczcie mi tą lekką przerwę w blogowaniu. Pogoda nie współpracowała, zdjęcia nie wychodziły i jakaś kreatywna katastrofa się przypałętała. Mam nadzieję, że nie tylko mi się to zdarza, ahah ;)
Od paru dni staram się w jakiś sposób dostosować media społecznościowe do bloga. Szokujące ile czasu zajmuje założenie wszystkich potrzebnych kont, wybranie i późniejsze ustawienie zdjęcia profilowego, a nawet tworzenie ikon społecznościowych, które mają zawisnąć na pasku bocznym bloga.
Na chwilę obecną jestem dumną posiadaczką fanpage'a, na którego serdecznie zapraszam :D
No, a jak tam u Was? Majówka pozytywna? Opowiadajcie ;)


Tym razem przynoszę Wam pyszniutkie, malutkie ciasta czekoladowe. Pobawiłam się trochę z polewą, ale z efektu jestem zadowolona :D





A Wy co o nich sądzicie?



A piosenką na dziś zostaje: