A dzień dobry!
Dziś po polsku bo bardzo polski post, ahaha :P
Dziś po polsku bo bardzo polski post, ahaha :P
Co tam? Jak tam? Szalejecie?
Ja w zeszły wtorek, czyli nie ten teraz tylko ten wcześniej...no piąty maja, wybrałam się do Warszawy. Jak świetnie było ciężko opisać. Oczywiście wszystko zostało zorganizowane, więc nie martwiłam się o brak rozrywki. 14 godzin spędzonych w stolicy sprawiło, że moje dotąd milutkie miasteczko stało się dużo mniej ciekawe, ahah ;)
Nie mówiąc już o Złotych Tarasach, które narobiły kompleksów mojej galeryjce handlowej.
Jednakże to nie o nich tym razem.
Najbardziej ekscytującym miejscem jakie odwiedziliśmy stała się wystawa. Dokładnie "Niewidzialna wystawa". Nazwa jest dość tajemnicza i nie mówi dużo. Dzięki niej poznajemy na własnej skórze życie osób niewidomych. Dotykamy go. Słyszymy.
Wyobraźcie sobie kompletną ciemność. Wyciągacie rękę, żeby mieć jakiś punkt odniesienia. Jednak to nie daje żadnego skutku. Potykacie się, aż wtem na Waszej drodze pojawia się ściana. Dotąd zwykłą, nic nieznaczącą, teraz tak ważną, inną.
Pierwszy raz przeżyłam coś takiego. Tak jak mówi ulotka "niezwykła przygoda, która zmieni Twoje życie...w ciągu jednej godziny!". Jest to totalnie szalone, mocno wpływające na psychikę doświadczenie.
Jak znam siebie, pewnie będę je wspominać jeszcze bardzo długo.
Niestety nie mogę Wam za dużo opowiadać bo całość straci urok. No i przecież "nic tam nie widziałam", ahaha ;)
No i jak Wam podoba się taki post? Trochę nie w moim stylu, ale tak mocno pragnęłam opowiedzieć o tej szalonej wystawie, ahah :P