10 sierpnia 2015

Sąsiedzi- Spontanicznie #6

Halo, hej!
Chwilę temu obejrzałam "3096 dni". Trochę mnie ten film psychicznie wymęczył. Wiecie, tematyka porwań, te sprawy. Zaraz muszę zarzucić sobie jakąś komedię bo jeszcze dojdzie do tego, że nie będę chciała wychodzić z domu.
Co jest najbardziej dobijającą rzeczą na dziś? Fakt, że nastawiłam się dziś na zakupy w internetowym Empiku, a tu co- okazuje się, że wyprzedaż -75% już się skończyła. Przecież czytałam, że miała trwać do 23. sierpnia...a może lipca. Jak zwykle nie pamiętam. W każdym razie jak nigdzie nie znajdę porządnej ceny, to wybiorę się do wypożyczalni i zacznę maltretować bibliotekarki o egzemplarze, które tak bardzo są mi potrzebne do życia. Trzeba sobie radzić, nie? 
A Wy? O, właśnie, może znacie jakieś cudowne księgarnie? Oby ;)



Czyli staruszki i głośna muzyka.
W zasadzie lasy powszechnie słyną z ciszy i spokoju. Otóż prawdopodobnie nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Przedstawmy zaistniałą sytuację. Domek letniskowy w lesie. Godzina 23. Czteroosobowa rodzina postanawia wypocząć i udać się spać. Gdy wtem słychać donośne śpiewy. Przez myśl przeszło mi, "oho, wracają z imprezy". Niestety pomyliłam się i już trzydzieści sekund później, wiedziałam. Sąsiedzi. W tym momencie każdy z nas zdał sobie sprawę z tego, że zapowiada się noc z disco polo. Nie obyło się bez kilkuminutowego "Sto lat". Nie tam takiego zwykłego, do którego przywykłam. Co najmniej sześć odmian, których dotąd nie słyszałam. Czekałam tylko aż przerzucą się na inny język i będę musiała znosić niemieckie, francuskie albo chińskie wrzaski. Na szczęście do tego nie doszło i po mniej więcej czterech godzinach udało mi się przymknąć oko.
Jak okazało się na następny dzień skoro siedem osób świętowało urodziny pani Haliny*, to świętować też musiały całe dwa ośrodki wypoczynkowe.
Jaki z tego morał? Bądźmy spokojnymi sąsiadami bo w innym razie może się zdarzyć tak, że ktoś na imprezę zaprosi też straż miejską.

(Chyba zauważyliście, że lubię marudzić, co? Taki typ, no co zrobisz no.)


Piosenką na dziś zostaje, niezaprzeczalnie "Waiting for love":


*Imię zostało wybrane losowo na potrzeby posta, tak na wszelki wypadek.

7 sierpnia 2015

Arbuzowe destrukcje #4


Saluton!
Tu mamy esperanto. Powiem Wam, że bałam się nazwę tego języka odmienić, więc zostawiłam ją w mianowniku.
Tydzień temu wróciłam z nad naszego pięknego, polskiego morza. Tak się stało, że akurat trafiłam na "tydzień załamania pogody". Przez cały wyjazd padało, grzmiało, wiało i co tam jeszcze można, więc większość czasu spędziłam w bluzie i kurtce przeciwdeszczowej. No, a mój tak długo dobierany kostium kąpielowy nawet nie widział morza. Mimo wszystko jedzenie było dobre, sprzedawcy mili, a świeże bułki miałam tuż za rogiem, więc nie było tragicznie. Nadmorskie gofry i lody domowej roboty- prawdziwe niebo w gębie, Arbuz Gessler poleca.
A jak tam u Was? Leniuchujecie?


W związku z tym, że Destrukcji dawno nie było, na ten upalny dzień przygotowałam dla Was kilka zdjęć z tej właśnie serii.






Jakby ktoś się nie domyślił to te koła to susuwatari z Mój sąsiad Totoro ;D




Fani Harrego Pottera z pewnością wiedzą o co chodzi z Ponurakiem.



Co sądzicie? Która strona przypadła Wam do gustu najbardziej? :)


I została nam jeszcze piosenka na dziś. Mój osobisty faworyt to "This summer's gonna hurt like a motherf****r". Wpada w ucho prawie jak śliwka w kompot.


(od pewnego czasu odtwarzacze nie wyświetlają się jak powinny, więc wrzucam jako film, no co zrobić...)